Sytuacja na Ukrainie jest miejscami tragiczna. W niektórych z oblężonych miast zwłoki leżą na ulicach ułożone w stosach, a mieszkańcom zaczyna brakować podstawowych rzeczy.
Wojna na Ukrainie ma obecnie dwa oblicza. Z jednej strony Lwów, nietknięty jeszcze przez pociski, ale za to ogromnymi kolejkami na dworcu czy przy przejściu granicznym.
Kto może, ten ucieka z kraju ogarniętego wojną. Na 11 marca szacuje się, że uchodźców jest już ponad 2,5 miliona, z czego ponad 1,5 miliona znalazło schronienie w Polsce. Nieoceniona jest też praca wolontariuszy w miastach przygranicznych.
Z drugiej strony mamy miasta zajęte od wielu dni przez Rosjan. Tragiczna sytuacja jest np. w Mariupolu. Bombardowane są tam osiedla mieszkalne, szkoły czy szpitale – w tym oddziały położnicze.
Barbarzyńska armia Putina zabiła już ponad 1200 cywili, a zwłoki są układane na ulicach – zawinięte prowizorycznie w worki czy dywany. Jeden z takich stosów ma ponad 25 metrów długości – oczywiście ze względu na drastyczność fotografii nie możemy ich Wam pokazać.
Armia rosyjska odcięła też możliwości dostawy wody do ogarniętych wojną miejscowości. Nie ma tam też prądu. To sprawia, że sami mieszkańcy plądrują sklepy, a nawet zaczynają walczyć sami ze sobą.
W sieci są też raporty o tym, że dużą część z nich umiera z powodu wycieńczenia. W tej sytuacji nie ma mowy o równej walce z wrogiem.
A ten szykuje się do kolejnego natarcia. Dochodzą do na słuchy, że planowany jest najazd na Kijów, a armia rosyjska być może użyje też broni biologicznej. Nie ma się co oszukiwać – Europa jest w najbardziej krytycznym momencie od 1939 roku.
You must be logged in to post a comment Login