Media na całym świecie informują od rana – utracono połączenie z elektrownią atomową w Czarnobylu. Żaden sygnał nie jest emitowany do stacji kontroli, a to może oznaczać jedno – Rosjanie przygotowują jakąś prowokację.
O elektrowni atomowej w Czarnobylu słyszał chyba każdy mieszkaniec Europy. W 1986 roku doszło tam do potężnej awarii, w wyniku której nastąpił wybuch. W jego wyniku zginęły bezpośrednio dwie osoby, a blisko 30 kolejnych zmarło w ciągu następnych kilku dni z powodu przyjęcia ogromnej dawki promieniowania.
Radioaktywna chmura dotarła jednak znacznie dalej niż na Ukrainę czy Białoruś. Jej obecność odnotowano nawet we Francji oraz we Włoszech, tysiące pól uprawnych zostało skażonych, a ekosystem został zachwiany – powstały niespotykane dotąd mutacje zarówno w faunie, jak i florze.
Kilkadziesiąt lat później jesteśmy u progu kolejnej katastrofy. Pod koniec lutego rosyjska armia zajęła elektrownię atomową, a jej pracownicy zostali wzięci jako zakładnicy. Przez kilkanaście dni kontakt z nimi był możliwy tylko drogą mailową.
Ponadto nadawany był specjalny sygnał, który odbiera organizacja monitorująca bezpieczeństwo podobnych elektrowni. Jest to instytucja podległa ONZ-owi. Niestety, 9 marca sygnał przestał być nadawany.
Nie wiemy, czym jest to spowodowane. Z informacji podawanych zarówno przez polskie, jaki i ukraińskie władze, poziom promieniowania nie zmienił się. Sugeruje to, że nie doszło do jakiejś awarii, a wyłączenie nadajnika może być celowe.
Więcej niż prawdopodobne jest, że szykowana jest jakaś prowokacja. Elektrownia w Czarnobylu leży tuż przy granicy z Białorusią. Być może celowo zostaną podjęte jakieś działania, aby uzasadnić wejście na teren Ukrainy wojsk właśnie z Białorusi.
Miejmy jednak nadzieję, że w głowie szalonego dyktatora nie zakiełkował plan, który w sekundę może zagrozić bezpieczeństwu całej Europy. Putin igra z ogniem…
You must be logged in to post a comment Login