Szokującą informację przekazuje The Telegraph. Według ich informacji, nowa pani premier ma zamrozić price cap na rachunki!
O price cap w ostatnich miesiącach mówi się dużo i raczej negatywnie. Ofgem, który jest odpowiedzialny za ustalanie wysokości wspomnianego limitu cenowego, ogłosił jego kolejną podwyżkę.
Tym razem stawki wzrosną od października do nigdy niewidzianego w historii poziomu – ponad 3500 GBP w skali roku. To oznacza rachunki za energię w czasie zimy nawet po 500 funtów miesięcznie.
Problem w tym, że Ofgem jest od władz niezależną instytucją – i to sam rząd Konserwatystów taką pełną niezależność mu nadał. W najbliższych tygodniach ma się to zmienić!
Na jaw wyszła wiadomość, że Liz Truss zamierza podjąć decyzję, której oczekują wszyscy mieszkańcy. O czym mowa?
Nowa pani premier chce zmienić zakres kompetencji Ofgemu. Jeszcze we wrześniu ustalanie price capu miałoby przejść w ręce władz.
W takim przypadki Truss zamrozi wspomniany price cap – i to na obecnym poziomie, a więc niecałych 2000 funtów rocznie. To i tak sporo w porównaniu do czasów sprzed pandemii, ale jednak nadal znacznie mniej niż zapowiadane stawki po zmianach w październiku i co kolejny kwartał.
Jeśli tak się stanie, to o rachunki za prąd i gaz możemy być spokojni. Pozostaną na takim samym poziomie, jak obecnie. To oznacza max. średnio po 200 funtów w czasie sezonu grzewczego.
Czy Liz Truss rzeczywiście odważy się podjąć taką decyzję na początku kadencji? Może się nią „wkupić” w łaski narodu – tego właśnie mieszkańcy oczekują od nowego lidera.
Nie pozostanie to jednak bez wpływu na gospodarkę. Zamrożenie price capu – a ma takie obowiązywać przez 18 miesięcy – będzie kosztowało 130 miliardów funtów. Czy takie środki znajdą się w budżecie państwa?