Lekarze pierwszego kontaktu w Wielkiej Brytanii mówią „dość”. Uznali, że kolejne działania rządu są przesadą i szykują strajk. Kto najbardziej ucierpi? Oczywiście pacjenci, czyli my.
Medycy w UK i na całym świecie od kilkunastu miesięcy przechodzą prawdziwy horror. Pandemia zmusiła ich do pracy na pierwszym froncie i narażania się na ogromne niebezpieczeństwo. Większość z nich dzielnie podjęła się zadania i walczy o zdrowie pacjentów.
Na drugim froncie są GPs, czyli lekarze pierwszego kontaktu. Nie biją się codziennie o życie pacjentów w szpitalach, ale pandemia równie mocno ich dotknęła. I zmieniła wieloletnie przyzwyczajenia.
Mowa oczywiście o teleporadach, czyli wirtualnych spotkaniach z pacjentami. To wygodna forma uzyskania pomocy, ale tylko w przypadku, gdy cierpimy na mało uciążliwą przypadłość. W innym przypadku musimy liczyć się z tym, że lekarz po drugiej stronie słuchawki zdiagnozuje nas poprawnie tylko dzięki temu, co mu powiemy… Szanse są niewielkie, prawda?
Tak też uznały władze w UK i kilka tygodni temu postanowiły zmusić GPs do częstszego przyjmowania pacjentów w przychodniach, w starym, sprawdzonym systemie „face to face”. W jaki sposób chcą to osiągnąć?
Powstanie specjalny rejestr lekarzy pracujących na terenie Wielkiej Brytanii, który będzie dostępny dla każdego. Znajdzie się tam kilka interesujących informacji – m.in. o tym, ile wizyt dany GP zrealizował osobiście, a ile w formie wirtualnej. W ten sposób pacjenci będą wiedzieć, czy warto korzystać z jego usług.
Z kolei lekarze uznali, że to gruba przesada. Takie „przymuszanie” ich do pewnych zachowań zrobiło pomysł o strajku. A od pomysłu przechodzimy właśnie w fazę realizacji. Jak informuje Daily Mirror, zawiązano komitet odpowiedzialny za jego przygotowanie.
Nie podano jeszcze daty rozpoczęcia strajku, ale możliwe, że rozpocznie się jeszcze przed końcem roku! To bardzo zła wiadomość dla pacjentów – w okresie świątecznym i tak trudno o zapisanie się na wizytę. W tej sytuacji będzie jeszcze gorzej.
You must be logged in to post a comment Login