Już od 6 listopada funkcjonuje zmiana, na którą wszyscy czekaliśmy. Chodzi o stawki ubezpieczenia odprowadzane obowiązkowo od naszych pensji.
Musimy przenieść się kilka miesięcy wstecz, kiedy premierem był jeszcze Boris Johnson, a kanclerzem skarbu w jego rządzie Rishi Sunak. Ówczesne władze zdecydowały o podniesieniu stawki National Insurance.
To tzw. ubezpieczenie społeczne, które jest odprowadzane od pensji każdego z nas. Sunak i Johnson uznali, że należy tę kwotę podnieść o 1,25%. Zmiana weszła w życie w kwietniu 2022.
Przyszły jednak zmiany na politycznej scenie i nowa premier, Liz Truss zdecydowała o wycofaniu decyzji poprzedników. Uznano, że na czasy kryzysu można przywrócić dawne przepisy.
Wyznaczono konkretną datę – 6 listopada. To od tego dnia miały wejść w życie nowe-stare przepisy, a podwyżka NI byłaby cofnięta.
Truss nie zabawiła jednak długo na stanowisku, a zastąpił ją Sunak. Nowy premier, a były kanclerz skarbu musiał podjąć trudną decyzję – pozostawić w mocy decyzję Truss o wycofaniu się z podwyżki czy trzymać się twardo swojego stanowiska sprzed kilku miesięcy.
Okazało się, że decyzja poprzedniczki zostanie utrzymana, a od 6 listopada National Insurance powróci do poprzedniej, niższej stawki. To z jednej strony dobra wiadomość, bo dostaniemy wyższe pensje.
Z drugiej strony stawia pod znakiem zapytania umiejętności zarządzania finansami przez Sunaka – premier wycofał się z decyzji, którą sam wprowadził i która miała uchronić budżet przed kryzysem. A ten jest przecież w znacznie gorszej sytuacji, niż w momencie wprowadzania podwyżki.
Ocenę zostawiamy jednak na czas wyborów, a teraz skupmy się na zmianach, które weszły w życie. Dzięki anulowaniu podwyżki mieszkańcy dostaną średnio o ponad 330 funtów więcej w skali roku.
Ponadto zyskają też prowadzący firmy – blisko milion z nich zaoszczędzi około 10 tysięcy funtów rocznie.