Na stacjach paliw na Wyspach szykuje się szaleństwo na miarę tego z września i października zeszłego roku. Wszystko przez decyzję o uniezależnieniu się od surowców z Rosji – płacą za to cenę wszyscy kierowcy.
Pamiętacie jeszcze kryzys paliwowy z zeszłego roku? Władze postanowiły zmienić rodzaj dystrybuowanej benzyny na bardziej ekologiczną i nagle okazało się, że paliwa brakuje. I to na tyle, że wprowadzono reglamentację, kolejki przed stacjami ustawiały się na kilkadziesiąt samochodów, a w końcu ceny poszły w górę.
Wszystko wróciło jednak do normy po kilku tygodniach, a premier Johnson mówił wtedy, że nie wyobraża sobie powtórki z takich wydarzeń. No to jednak będzie musiał sobie wyobrazić…
Ceny paliw już teraz szybują w górę. W ciągu kilku tygodni zmieniły się na niektórych stacjach o ponad 15 pensów na litrze. A to dopiero początek problemu.
Johnson zapowiedział, że chce uniezależnić się od rosyjskich surowców – gazu i ropy. Obecnie 8 procent ropy na Wyspy pochodzi właśnie z Rosji.
Kiedy dostawy tego surowca zostaną wstrzymany, ceny w detalu znowu pójdą w górę. O ile? Analitycy przewidują, że niebawem litr benzyny będzie kosztował średnio 160 pensów, diesel będzie jeszcze droższy.
Czy jest jednak jakiś pułap, na którym ceny na stacjach powinny się zatrzymać? Tu wszystko zależy od decyzji władz – tylko premier i ministrowie mogą wprowadzić takie poprawki, aby regulować na naszą korzyść ceny paliw.
Tak było m.in. w Polsce tuż przed Świętami. Wprowadzono zniesienie części podatków i akcyzy, a litr paliwa na moment kosztował nieco ponad 5 złotych. Obecnie na wielu stacjach ceny wzrosły o trudne do wyobrażenia 50%!
You must be logged in to post a comment Login