Na nadzwyczajnej konferencji prasowej Liz Truss podała się do dymisji z funkcji szefowej rządu oraz liderki Partii Konserwatywnej.
W zasadzie jedynie pierwsze dwa tygodnie rządów Liz Truss upłynęły spokojnie. Tuż po ogłoszeniu planu mini-budżetu zaczęły się zawirowania, a rynki w UK zachwiały się.
Następnie pani premier wycofywała się po kolei ze swoich decyzji. To, na czym zbudowała swoją kampanię, momentalnie przestało obowiązywać.
Ponadto w czasie swoich krótkich rządów, Truss zdymisjonowała najpierw kanclerza skarbu, a następnie minister spraw wewnętrznych – to dwie najważniejsze obok premier osoby w rządzie.
Do dymisji zaczęli nawoływać nawet sami posłowie z jej partii. Stało się więc coś, co i tak by się wydarzyło – było bowiem więcej niż prawdopodobne, że zbierze się tzw. Komitet 1922, aby premier usunąć ze stanowiska.
Ta ubiegła ich działania i sama podała się do dymisji. – Nie jestem w stanie dalej wypełniać mandatu, który zdobyłam na obietnicach w czasie kampanii – powiedziała.
Co dalej? W ciągu tygodnia zostanie wybrany nowy lider Partii Konserwatywnej, a zatem i nowy premier.
Czy jednak nie lepszym rozwiązaniem byłyby powszechne wybory? Partia Konserwatywna ma nie tylko problem z opanowaniem chaosu wewnątrz, ale i straciła zaufanie wyborców.
Obecne sondaże dają zwycięstwo Partii Pracy z przewagą ponad 25%!