Jeśli planujecie niebawem przedświąteczne zakupy, to w brytyjskich marketach natraficie na pewną trudność. Wprowadzono limity na pewien bardzo popularny produkt!
O limitach i brakach w sklepach na Wyspach chcielibyśmy zapomnieć. W takich momentach przypominają się bowiem sceny z czasów pandemii, gdy walczyliśmy i papier toaletowy, makaron czy cukier i mąkę.
To mamy na szczęście za sobą, ale wraz z końcem pandemii przyszedł konflikt zbrojny na wschodzie Europy, który skutkował… brakami w oleju roślinnym. Okazało się bowiem, że z Ukrainy importuje się go setki tysięcy litrów w głąb Kontynentu.
Ten problem jest już jednak zażegnany, olej jest, nieco droższy, ale przynajmniej nie brakuje go na półkach. Może się jednak okazać, że przed Świętami zabraknie innego produktu, bez którego nasi rodacy nie wyobrażają sobie wigilijnego stołu.
Mowa o kurzych jajach! Skąd wynikają problemy w ich dostawie?
Tym razem źródło kłopotu leży wewnątrz Wielkiej Brytanii i jest nią szalejąca ptasia grypa. Duża część ptactwa musiała zostać wybita.
Ponadto władze wprowadziły obowiązek trzymania zdrowych sztuk pod dachem. Tu pojawił się problem techniczny – jaj niesionych od takich kur nie można sprzedawać jako z „wolnego wybiegu”.
To wszystko złożyło się na zmniejszone dostawy. I mimo, że organizacje farmerskie zapewniają, że jaj nie powinno zabraknąć do końca roku, to jednak markety już wprowadziły limity w zakupach!
Jeśli chcecie zakupić jaja w Tesco, to musicie liczyć się z limitem trzech opakowań dziennie. W komunikacie nie określono jednak, czy są to opakowania o konkretnej ilości jaj, czy po prostu trzy ogółem.
Podobne limity wprowadziły także Asda oraz Lidl. Pewne działania podjęła także sieć Sainsbury’s – limitów nie ma, ale w sklepach pojawiły się jaj od włoskich kur, a nie rodzimych.
Zdecydowanie można spodziewać się jeszcze większych limitów im bliżej będziemy Świąt. Warto więc pomyśleć o zakupie jaj możliwie jak najwcześniej.