Zdaje się, że strajk pielęgniarek na Wyspach jest już nieodwołalny. Za chwilę dowiemy się o wynikach głosowania, ale w kuluarach mówi się jedno – służba zdrowia zostanie sparaliżowana jeszcze przed Świętami 2022!
Po raz pierwszy w historii od pracy mają odejść pielęgniarki! I nie będzie to strajk na kilka godzin czy kilka dni i tylko w niektórych przychodniach.
Ich związek zawodowy zgromadził na tę okoliczność… 50 milionów dolarów! To na pokrycie ich pensji i kar za niewykonywanie obowiązków.
We wrześniu i październiku trwało największe w historii głosowanie. Ponad 300 tysięcy zatrudnionych miało zdecydować – dajemy władzom jeszcze jedną szansę lub rozpoczynamy strajk.
Na wyniki cały czas czekamy – zdaje się jednak, że decyzja już zapadła. A w jej podjęciu pomogła… była minister zdrowia!
W momencie tuż przed rozpisaniem głosowania, Therese Coffey, minister zdrowia za Liz Truss, zamiast szukać nici porozumienia, otwarcie powiedziała, że pielęgniarki nie otrzymają innej propozycji podwyżki niż 4 procent. To wartość, którą zaproponował jeszcze poprzedni rząd Borisa Johnsona.
Tymczasem pielęgniarki chcą znacznie więcej. Ich oczekiwania to podwyżki rzędu 11-12 procent. Widać więc, że do porozumienia bardzo, bardzo daleko. Co to dla nas oznacza?
W skrócie – gdy strajk się rozpocznie, lepiej nie chorować… Sparaliżowane będą nie tylko przychodnie, ale i szpitale.
Pielęgniarki nie żartują – zostawią pacjentów samych sobie, a nowi będą przyjmowani tylko w przypadku bezpośredniego zagrożenia życia. Czy potrzeba aż tak gwałtownych działań, aby rząd rozpoczął w końcu dialog z tą grupą zawodową? Być może będziemy musieli przekonać się na własnej skórze.
I to niestety w najtrudniejszym w roku okresie – tuż przed Świętami. Ostatnie dwa lata drżeliśmy o zdrowie przez pandemię i lockdowny, teraz będziemy drżeć przez brak osób, które mogłyby się nami zająć w potrzebie…