Do niebywałych wydarzeń doszło w domu jednej z naszych rodaczek na Wyspach. Sprawę opisują wszystkie największe brytyjskie media.
Historia rodem z horroru rozegrała się pod koniec października zeszłego roku, jednak dopiero teraz sprawiedliwości stało się zadość. Polka, której danych nie ujawniono, przebywała w tym czasie w swoim domu w Warrington.
W pewnym momencie usłyszała dobijanie się do drzwi i krzyki w języku polskim. Potencjalny włamywacz wrzeszczał, że „zabije Polkę”. Nasza rodaczka już wiedziała, co się dzieje.
Pobiegła po dwójkę małych dzieci i zamknęła się w pokoju. W tym czasie napastnik zdążył sforsować drzwi wejściowe. Prawdopodobnie zranił się w trakcie, a przeszukując mieszkanie zostawiał wszędzie ślady krwi.
Okazało się że to były partner Polki, Grzegorz E. Polak już wcześniej miał wiele zatargów z prawem – usłyszał trzykrotnie wyroki w UK i raz w Polsce. Mieszkał na stałe w dzielnicy Dagenham w Londynie.
W momencie dokonania napadu w ogóle nie powinien opuszczać stolicy. Jak informuje Daily Mirror, odbywał wtedy karę aresztu domowego i trwały procedury związane z jego ekstradycją do ojczyzny.
34-latek nic sobie z tego nie robił. Gdy włamał się do domu, nadal wykrzykiwał groźby pod adresem Polki. Próbował dostać się do łazienki, gdzie kobieta ukryła się z dziećmi. Na szczęście sąsiedzi wezwali pomoc, a agresywny mężczyzna uciekł.
Został jednak szybko namierzony i wtrącony do aresztu – tym razem nie domowego, a prawdziwego. Kilka dni temu usłyszał wyrok – 2 lata i 4 miesiące pozbawienia wolności. Ponadto bezwzględny zakaz zbliżania się do Polki i jej dzieci.
W trakcie przewodu sądowego doszło do nietypowej sytuacji. Napadnięta Polka wysłała do sędziego list, w którym prosi o łagodną karę dla byłego partnera. Nazywa go wspaniałym ojcem, a jej dzieci pisały, jak bardzo tęsknią za tatusiem.
Okazało się, że list został napisany pod przymusem. Ostatecznie nie został wzięty pod uwagę, a kara może spotkać teraz osoby, które szantażowały naszą rodaczkę.
You must be logged in to post a comment Login