Boris Johnson zrezygnował z funkcji premiera Wielkiej Brytanii. To pokłosie wydarzeń z ostatnich dni.
Od początku tygodnia brytyjski rząd wisiał na włosku. Doszło bowiem do niespodziewanych wydarzeń.
W ciągu kilkunastu minut rezygnację z funkcji ministerialnych złożyli Kanclerz Skarbu oraz minister zdrowia. Rishi Sunak oraz Sajid Javid oświadczyli, że stracili zaufanie do Borisa Johnsona.
– Nie chcemy firmować gabinetu, który jest prowadzony niekompetentnie. Wielka Brytania zasługuje na lidera, który ma zaufanie wśród społeczeństwa i wśród swoich ministrów – mówili zgodnie, chociaż podobno ich dymisje nie były konsultowane i koordynowane.
Boris stał twardo przy swoim i deklarował, że nie ustąpi. Wyznaczył nawet nowych ministrów. Ponadto usłyszał oficjalne wsparcie od dużej części gabinetu.
Tymczasem w ciągu dwóch kolejnych dni rezygnację złożyło blisko 40 kolejnych osób zatrudnionych przez 10 Downing Street – oczywiście niższego szczebla. Takie decyzje nadszarpnęły jednak pozycją premiera.
Okazało się również, że planowane jest uruchomienie kolejnego głosowania nad wotum nieufności wobec Johnsona – tym razem w ramach tzw. 1922 Committee. Opowiadali się za tym również przedstawiciele Partii Konserwatywnej.
Zdaje się, że Johnson chciał uniknąć zapisania na kartach historii jako premier, którego trzeba było siłą usuwać ze stołka. I podjął decyzję o ustąpieniu.
– Jest mi niezwykle przykro, że muszę porzucić najlepszą pracę na świecie. Takie są jednak nastroje i to najlepsze rozwiązanie. Mimo, że obecnie możemy mieć czarne nastroje, to przyszłość maluje się w złotych kolorach – powiedział Johnson.
To już oficjalne – będziemy mieli nowego premiera. Kto nim zostanie? O tym przekonamy się podczas zebrania Torysów w październiku – wtedy zostanie wybrany nowy lider partii. Do tego czasu Johnson nadal będzie pełnił funkcję szefa rządu w UK.