Mimo zmian w działaniu aplikacji NHS Track and Trace, Wielka Brytania nadal nie może uporać się z problemem pingdemii. Półki w niektórych sklepach świecą pustkami, a restauracje podają zredukowane menu. Które miejsca są najmocniej dotknięte? I czy problem ustąpi przed Świętami?
O możliwych pustych półkach w marketach w Wielkiej Brytanii pisaliśmy już ponad miesiąc temu. Wtedy to właściciele największych sieci ostrzegali, że brak kadry pracowniczej może spowodować ogromne kłopoty dla klientów. Wystosowano nawet list do premiera Johnsona, w którym apelowano o zwolnienie z kwarantanny pracowników sklepów i dostawców.
Niestety, efekty pingdemii widzimy coraz mocniej, mimo rozwiązania problemu izolacji po kontakcie z zakażoną osobą! W tym tygodniu m.in. Nandos ogłosił zamknięcie ponad 50 swoich restauracji. Wszystko przez braki w magazynach.
Z kolei w sieci McDonald’s zabrakło milkshake’ów. W wielu ich punktach nadal nie rozwiązano problemu.
Podobnie ma się sprawa w Subway’u oraz Gregg’s – część ich punktów podaje jedynie zredukowane menu. Identycznie wygląda kwestia w Coście – klienci nie mogą zakupić od wielu dni np. kawy bezkofeinowej.
Problem widać także w sieciach marketów. – To największy kryzys, jakiego jestem świadkiem w życiu. Tylu pustych pólek w tak wielu moich sklepach jeszcze nie widziałem – mówi Steve Murrells, dyrektor sieci marketów Co-op.
Wtóruje mu Richard Walker, zarządzający siecią Iceland. – Jeśli sytuacja się utrzyma, to możemy zacząć martwić się „odwołaniem Świąt”. Niektórzy klienci panicznie wykupują najpotrzebniejsze produkty. A przecież sytuacja ma się w okresie jesienno-zimowym jedynie pogorszyć – mówi Walker.
Już wcześniej o kłopotach i pustych półkach w części sklepów donosiła Asda, Tesco, Waitrose oraz Sainsbury’s. Dyrektorzy sieci zwracają uwagę na jeszcze jeden problem. Brak kierowców ciężarówek powoduje, że setki ton produktów, które muszą być trzymane w chłodniach, idą na zmarnowanie. W przypadku Tesco było to już 48 ton!
You must be logged in to post a comment Login