Od 1 października w UK wchodzi w życie nowy, rządowy price cap. Wyjaśniamy wątpliwości, które wokół niego narosły. Czy możemy zapłacić więcej niż 2500 funtów rocznie?
Nadszedł ten dzień. 1 października zmienia się na Wyspach price cap. Mogło być jednak znacznie gorzej.
Jeszcze miesiąc temu za price cap odpowiedzialny był Ofgem, czyli niezależna od rządu instytucja, która ustalała wspomniany limit cenowy. I miał wynieść ponad 3500 funtów.
Co więcej, jeszcze gorzej miało być w styczniu – ok. 4500 funtów, a od kwietnia podwyżka miała wynieść kolejne 1200 funtów. To oznacza, że w stosunku kwiecień 2022-kwiecień 2023 mogliśmy płacić 300% tego, co wiosną czy latem tego roku.
Na szczęście do akcji wkroczyła nowa premier. Liz Truss odebrała Ofgemowi niezależność i ustaliła nowy price cap na poziomie 2500 GBP. I to na kolejne 2 lata począwszy od 1 października.
Co to dokładnie dla nas oznacza? Wielu Polaków na grupach na FB pyta, czy to oznacza, że rocznie zapłacimy maksymalnie 2500 funtów, a całe zużycie ponad tę kwotę będzie zerowane.
Nic bardziej mylnego! Price cap to limit cenowy na jednostkę kWh prądu i gazu – tu w grę wchodzi cena za zużycie oraz tzw. stała dzienna stawka, która nalicza się każdego dnia po północy.
Wyliczone 2500 GBP to uśrednione zużycie dla typowego domu w UK. Co to oznacza w praktyce?
Najprościej mówiąc – zapłacicie dokładnie za to, ile zużyjecie energii. W skali roku możecie dostać rachunek np. na 1800 funtów, ale i również dobrze (a w zasadzie równie źle) na 4000 funtów.
Price cap gwarantuje jedynie, że na taryfie zmiennej nie zapłacicie więcej za jedną kilowatogodzinę niż ustalony odgórnie limit. Nadal więc należy uważać na realne zużycie i – jeśli zajdzie taka potrzeba – oszczędzać.