Z medialnych doniesień wynika, że nowy plan budżetowy premiera Sunaka będzie gorzką pigułką do przełknięcia przez mieszkańców. Co zamierza ogłosić?
Przez ostatnie lata przyzwyczailiśmy się do wielu programów pomocowych. Najpierw w czasie pandemii funkcjonowało kilka takich projektów, dzięki którym wiele firm uniknęło bankructwa czy konieczności zwalniania pracowników.
Następnie przyszedł kryzys finansowy i energetyczny. I na tę okazję powstały dopłaty do Council Tax, program Cost of Living Payment czy obecnie funkcjonujący program dopłat do rachunków.
Niestety, zdaje się, że nadchodzą trudniejsze czasy. 17 listopada Rishi Sunak i Jeremy Hunt przedstawią nowy plan budżetowy, a z przecieków już wynika, że będzie to dla mieszkańców twardy orzech do zgryzienia.
Co planuje nowy rząd pod wodzą Sunaka? Przede wszystkim możemy zapomnieć o obniżeniu podatków.
Tu opcje są dwie. Albo podatki zostaną podwyższone – w tym National Insurance – albo zostanie zamrożona na wiele lat kwota, od której podatków nie odprowadzamy.
Jednocześnie będą rosły zarobki, przez co szybciej załapiemy się na próg, od którego trzeba będzie płacić np. Income Tax. Jednym słowem, więcej oddamy do Skarbu Państwa.
Ponadto szykowane są jasne i twarde stanowiska w sprawie programów pomocowych – oprócz obecnie funkcjonujących więcej nie będzie, a i te, które są, zakończa się maksymalnie na wiosnę 2023.
To nie koniec złych informacji. Według Metro.co.uk, szykują się cięcia w wynagrodzeniach w sektorze publicznym! Jeśli pracujecie w tzw. budżetówce, to możliwe jest obniżenie pensji o 2%.
To wszystko brzmi jak zły sen, ale niestety będziemy musieli zmierzyć się z brutalną rzeczywistością, aby wyprowadzić kraj na gospodarczą prostą. Według analityków, przy podjęciu trudnych decyzji przez Sunaka jest możliwe ograniczenie inflacji i zakończenie kryzysu w ciągu dwóch lat. Może się jednak okazać, że taki ruch zakończy polityczne życie nowego premiera…