Liz Truss do perfekcji opanowała wycofywanie się z danych w czasie kampanii obietnic. I robie to zawsze ustami ministrów. O czym tym razem mowa?
Pierwsze półtora miesiąca rządów Liz Truss można podsumować dwoma słowami – zwroty akcji! Premier wycofuje się bowiem praktycznie z każdej danej w czasie kampanii obietnicy.
Mieliśmy już zwrot w sprawie price capu, podatku dochodowego, podatku firmowego oraz stawek podatku dla najbogatszych. Nie ma już też planu dotyczącego zakupów bez VAT dla turystów, którym byli żywo zainteresowani Polacy w UK.
Cudem w mocy pozostała obietnica o obniżeniu stawki National Insurance. Ale nie oszukujmy się – nie wiadomo, jak długo taka decyzja będzie obowiązywała…
Truss wycofuje się bowiem z kolejnej obietnicy. Mowa o tzw. triple lock.
To zasada, wedle której mają być co roku waloryzowane emerytury. Została wprowadzona jeszcze za czasów poprzednich rządów.
Jej działanie jest proste – wysokość emerytur będzie rosła co roku albo o poziom wzrostu cen, płac lub stały wskaźnik 2,5%. Każdorazowo ma być wybierana wartość najwyższa.
Jeszcze na początku października w jednym z wywiadów Truss potwierdziła, że zasada triple lock będzie zastosowana za czasów jej rządów. Minęło kilkanaście dni i wszystko się zmieniło.
Tym razem nowe informacje przekazał jeden z ministrów, James Cleverly. W rozmowie z BBC przyznał, że każda opcja jest rozważana, a żadna wiążąca decyzja nie została podjęta.
Następnie rzecznik rządu przekazał, że „słowa w wywiadzie nie mogą być brane jako oficjalne komunikaty”. Widać więc jak na dłoni, że rząd zamierza z triple lock wycofać się.