ONS podał najnowsze dane dotyczące inflacji w UK. Wskaźnik ten znowu poszedł w górę, co oznacza jedno – zapłacimy więcej!
We wrześniu wydawało się, że sytuacja gospodarcza na Wyspach wraca do normy. Pierwszy raz od dłuższego czasu spadła bowiem inflacja – z 10,1 do 9,9%!
Niestety, potem nastąpiła seria wystąpień i decyzji nowej premier, po których gospodarka i rynki finansowe stały się – delikatnie mówiąc – niestabilne. Ponadto wartość funta zaczęła gwałtownie spadać.
Teraz Office for National Statistics podał najnowsze dane dotyczące inflacji i potwierdza się najgorszy scenariusz. Wróciliśmy do poziomu z wakacji, a więc wskaźnika na poziomie 10,1%. Co to dla nas oznacza w codziennym życiu?
Będę wzrastać ceny – zarówno produktów, jak i usług. Głównie odczuwamy to w marketach. Tu jednak najważniejszy jest tzw. wskaźnik inflacji konsumenckiej.
Ten w UK wynosi obecnie ok. 14% – oznacza to, że w stosunku do zeszłego roku o tyle wzrosły ceny produktów spożywczych. Co jeszcze zdrożało?
Zdecydowanie paliwo – mówimy jednak o porównaniu do zeszłego roku. Jeśli weźmiemy pod uwagę ceny z ostatnich np. 3 miesięcy, to zarówno benzyna jak i diesel tanieją.
Mieliśmy jednak nadzieję, że i „spożywka” utrzyma ten trend. Wyraźnie jednak widać, że na zakupy przed Świętami wydamy krocie. Nie ma co bowiem liczyć, że sytuacja znacząco poprawi się w ciągu dwóch miesięcy.
Przypominamy też o jednej z decyzji premier i jej nowego kanclerza skarbu, która może znacząco wpłynąć na inflację w przyszłym roku. Od kwietnia znowu zacznie obowiązywać price cap ustalany przez Ofgem. Może być dwukrotnie wyższy od obecnego – a to z pewnością wpłynie na ceny… w zasadzie wszystkiego.