Boris Johnson jeszcze przez kilka dni będzie premierem UK. Na odchodne powiedział, kiedy według niego zakończy się kryzys energetyczny.
Już za moment dowiemy się, kto zostanie nowym premierem Wielkiej Brytanii. Nikt nie wyobraża sobie innego rozwiązania niż objęcie stanowiska przez Liz Truss. Poparły ją najważniejsze osoby w partii.
Tymczasem Johnson korzysta z ostatnich dni urzędowania i udziela wywiadów podsumowujących jego kadencję. Pokusił się też o małą „przepowiednię”.
Ekscentryczny premier wie, kiedy zakończy się kryzys energetyczny. Według niego, musimy przetrwać jeszcze kilka trudnych miesięcy.
– Dobre, a nawet złote czasy wrócą w połowie przyszłego roku – mówi Johnson, cytowany przez iNews. – Wtedy zakończy się kryzys energetyczny, a ceny zaczną wracać do normy.
– Będzie to jednak proces powolny, nie zobaczymy zmiany z dnia na dzień. Dlatego musimy przetrwać jeszcze kilka trudnych miesięcy, a potem wrócimy na dobre tory – uznał odchodzący premier.
Jednocześnie winę na taki stan rzeczy zrzucił na… Partię Pracy. Mimo, że to Konserwatyści od 12 lat rządzą w UK.
– Przez 13 lat, kiedy Labourzyści byli u władzy, nie zrobili nic, aby uniezależnić nas energetycznie od reszty świata. Mowa oczywiście o elektrowniach nuklearnych, nie powstała wtedy ani jedna. Ba, nie wydano nawet ani jednej zgody na budowę takiej elektrowni – powiedział Johnson w wywiadzie.
I to właśnie będzie jedna z jego ostatnich decyzji – zmiany w kwestii regulowania budowy elektrowni atomowych. Od dawna wiadomo, że to bezpieczna forma pozyskiwania prądu i nie grozi nam kolejny Czarnobyl – a przynajmniej nie z powodów, dla których nastąpiła awaria w elektrowni będącej wtedy na terenie ZSRR.
Kto wie, może to właśnie z tej decyzji Johnson zostanie na długo zapamiętany. Co więcej, premier nie wyklucza powrotu do polityki. Jednak przez jakiś czas będziemy musieli o nim zapomnieć.